Zielone szkoły nad morzem
Rok szkolny dłużył się i dłużył. I gdyby nie to, że w czerwcu czekał nas wyjazd nad morze, bylibyśmy załamani natłokiem wiedzy. A tak, w okolicach kwietnia zaczęliśmy intensywnie myśleć o naszej zielonej szkole, dzięki czemu dni szybciej leciały, a my coraz bardziej zbliżaliśmy się do terminu wyjazdu. Rodzice odprowadzając nas na miejsce zbiórki byli przerażeni. Dla wielu z nas to był pierwszy poważny wyjazd, po którym okaże się czy jesteśmy samodzielni i dobrze zorganizowani. Nasza wychowawczyni robiła dobrą minę do złej gry. Niby uśmiechnięta i wyluzowana przed rodzicami, a denerwowała się bardziej niż oni. W końcu to ona miała przejąć opiekę nad nami na pięć długich dni.
Na szczęście oprócz trzech nauczycielek ze szkoły, jechał z nami pilot wycieczek, który na pierwszy rzut oka wyglądał, jakby miał głowę na karku. Jego spokój i opanowanie udzieliło się rodzicom i nauczycielom. Kiedy kierowca odpalił silnik, nie było już odwrotu. Pomachaliśmy na pożegnanie rodzicom i wyruszyliśmy na szkolną imprezę nad morze.
Zielona szkoła nad morzem
’Zieloną szkołę czas zacząć!’ – krzyknęła jedna z naszych koleżanek, a cały autobus zaczął głośno wiwatować. Pięć cudownych dni spędziliśmy w boskim ośrodku położonym tuż nad samym morzem. Każdy fotograf miałby co robić. Ośrodek miał na wyposażeniu świetlicę, boiska do gier zespołowych oraz całkiem przyzwoity plac zabaw. My na wyposażeniu mieliśmy bardzo kreatywnego animatora, przy którym nie było możliwości się nudzić. Kiedy nie zwiedzaliśmy, mieliśmy różne zawody, konkursy, zabawy, a każdego wieczoru obowiązkową imprezę wieczorną, na której wystrojone dziewczynki pokazywały na parkiecie co potrafią, a chłopcy klasycznie grali w bilarda. Przeszliśmy nawet chrzest morski i staliśmy się pełnoprawnymi uczestnikami Zielonej Szkoły.
Plażowanie
Oczywiście większą część czasu spędziliśmy na plażowaniu, bo mieliśmy to szczęście, że pogoda dopisała. Zwiedziliśmy z przewodnikiem Kołobrzeg, byliśmy w Indiańskiej Wiosce w Zieleniewie, wspięliśmy się na latarnie morską w Rewalu oraz zobaczyliśmy na własne oczy sławne ruiny kościoła oraz niesamowite Muzeum Multimedialne na 15 Południku w Trzęsaczu. Nie obyło się bez opychania bez pamięci goframi z bitą śmietaną i kręconymi lodami. Także Zieloną Szkołę w Niechorzu uważamy za niezaprzeczalnie udaną i szykujemy się na kolejną za rok. Ogólnie wydaje się, że zielone szkoły nad morzem to strzał w dziesiątkę.